Z księgi wspomnień i pamięci… dobrej pamięci

Zdjecie

Wiadomość o śmierci Zdzicha spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Wiedziałem, że poważnie choruje, ale trudno mi się pogodzić z faktem, że nie ma Go już wśród żyjących. Spłatał nam wszystkim swoistego „figla”, rozstając się z tym światem w tak ważnym nie tylko dla Niego dniu, gdy radni miejscy przyznali Mu tytuł „Zasłużonego dla Miasta Świdnicy”. Ale Zdzichu zawsze był typem ekscentryka, lubiącym nietuzinkowe „zagrywki”. Zacząłem z Nim pracować w tym samym roku szkolnym, tj. w 1977, z tym że ja od września, a On od października. Nieraz żartowałem, że choć młodszy wiekowo (o cztery lata), jestem starszy stażowo o miesiąc, więc to On powinien nosić moją teczkę z klasówkami... On nosił brodę, ja wąsy, więc często witaliśmy się zwrotami: „Cześć Brodaty”, „Cześć Wąsaty”. Ale pozdrawialiśmy się jeszcze innymi zwrotami, zaczerpniętymi z „Wesela” Wyspiańskiego: „Salve Ojcze”, „Salve Bracie”.
Zdzichu był człowiekiem nieprzeciętnym, o przeogromnej wiedzy. Erudyta w najczystszym wydaniu. Rzadko trafiają się tacy poloniści. Nic więc dziwnego, że nazywany był przez młodzież „Mistrzem” - określeniem w pełni uzasadnionym. Zawsze pozostanie w mojej pamięci pierwsza nasza wspólna fotografia. W 1977 r. w I LO pracę podjęły także Teresa Kozak i Mariola Schab. W Dniu Nauczyciela w pokoju nauczycielskim zrobiono nam zdjęcie jako „Kasprowiczowskim małolatom”. Siedzimy w szkolnych ławkach z przypiętymi dużymi tarczami i z piórami gęsimi wetkniętymi za uszy. Fotografia, wykorzystywana w publikacjach, zawsze budziła i budzi we mnie ogromny sentyment. Przez całe zawodowe życie Zdzichu był wierny swojej szkole (dorywczo, w krótkich okresach czasu, uczył jedynie popołudniami w szkole rolniczej i w LO dla Dorosłych).
Pewnych ludzi się nie zapomina. Z całą mocą stwierdzam, że i Jego zapomnieć się nie da...
Żegnaj Kolego! Myślę, że na tym drugim świecie znajdziesz wiele interesujących książek do przeczytania i znaczne grono osób, które zainteresujesz swoją wiedzą i które będą chciały Cię słuchać.
Stanisław Bielawski
Żegnaj Mistrzu, żal i smutek dopadł mnie wielki po Twoim odejściu. Byłeś dla mnie wzorem, autorytetem i przyjacielem.
Robert Kaśków